+1
szymonpoznan1 2 czerwca 2013 08:55
Poniżej mała relacja z tygodniowego wypadu na majówkę do Portugalii ;-)

Image

Trasa: Poznań i Warszawa -> Łódź -> Oslo -> Faro -> Porto -> (kilka miejsc pomiędzy) ->
Lizbona -> Sagres -> (kilka plaż po drodze) -> Faro -> Oslo -> Warszawa - Poznań



Termin wyjazdu:

28.04.2013 – 6.05.2013. Podróżowaliśmy w 4 osoby. Wszystkie loty RYANAIR, tylko z bagażem podręcznym.

Na początek animacja przedstawiająca trasę:

http://www.youtube.com/watch?v=p_CxQSa3qI0

- film pokazuje mniej więcej trasę – punkty w których byliśmy bądź przejeżdżaliśmy, niestety nie dało się wprowadzać idealnie dróg, którymi jechaliśmy, ale mniej więcej tak to się przedstawia, czasem po prostu jechaliśmy drogą najbliższą linii brzegowej.

Bilety:

Kupione 15 marca na trasie: Łódź – Oslo Rygge – Faro (tutaj nocka (18h) na lotnisku) oraz powrotny: Faro – Oslo Rygge – Warszawa (3 godzinna przesiadka). Całość wyszła niecałe 200zł na osobę. Cena jak na weekend majowy wydaje się być bardzo dobra. Mankamentem była jedna noc na lotnisku w Oslo Rygge (w drodze do Faro), która jednak nie okazała się taka zła ;-) Po tygodniu od tego zakupu udało mi się upolować dodatkowo bilety z Faro do Porto za 5 EUR/os. Czyli całość podróży 220zł od osoby, choć koleżanka, która kupiła bilety 3 tygodnie później zapłaciła za taki komplet 650zł.
Do tego PolskiBus po 15zł dla dwójki z Poznania i po 8zł dla dwójki z Warszawy.

Zdjęcia poniżej są w różnej jakości ponieważ część z nich robiona jest aparatem, część telefonem.

28.04 – niedziela:

Dwoje z nas dojechało do Łodzi z Poznania PolskimBusem za 15zł/os. Pozostała dwójka z Warszawy za 8zł/os. Spotkaliśmy się w Łodzi, szybki obiadek w Manufakturze i ruszyliśmy w stronę lotniska. Wylot o 18:25. Na początek ważenie bagażu jeszcze przed kontrolą bezpieczeństwa (szczerze mówiąc głupota, bo każdy z nas miał 2-3kg za dużo, wyciągaliśmy co najcięższe, trzymaliśmy to w ręce i ważyliśmy plecak ponownie, było 10kg i mogliśmy iść dalej wkładając ‘nadbagaż z powrotem do plecaków), potem bardzo szczegółowa kontrola bezpieczeństwa (pomimo, że nic nie pikało, każdy był bardzo szczegółowo ‘wymacany’), a przed przejściem przez bramkę wybiórczo bagaże do sizera. W międzyczasie szybkie zakupy na bezcłówce korzystając z lotu poza Unię i tutaj od razu dementuję plotki, które ostatnio pojawiły się na forum, ceny poza UE nadal istnieją i da się tanio upolować alkohol ;-) Ja osobiście nigdy w to nie wątpiłem, ale kilka osób na forum wypisywało, że już nie ma tych cen. W Oslo byliśmy około 18:30 i zaczęło się wtedy najnudniejsze 19 godzin podczas tego wyjazdu. Były plany spaceru do Rygge, ale niestety cały czas padał deszcz, więc przesiedzieliśmy na lotnisku. Tutaj z pomocą przyszły zakupy z bezcłówki i kanapeczki zabrane z domu :D Po północy położyliśmy się spać, pod schodami – zgodnie z zaleceniami forumowiczów, cisza spokój do około 6 rano, potem budzą, ale w sumie można by spać dalej ;)

29.04 – poniedziałek:

Po pobudce przez obsługę lotniska, przenieśliśmy się na górę, która na noc jest zamknięte i tak jeszcze kilka godzin przeleżeliśmy. O godzinie 13:00 wylot do Faro, kontrola bezpieczeństwa na lotnisku bezproblemowa i lecimy. Na miejscu jesteśmy punktualnie o 16:00. Pierwsza praktyczna informacja – na lotnisku jest sklepik Vodafone, gdzie kupiłem kartę pre-paid z Internetem – 1GB za 15euro. Po aktywacji okazało się że mamy prawie 1,5GB. Do wyboru były wszystkie rodzaje kart: SIM, microSIM oraz nanoSIM. Mieliśmy 4 godziny do kolejnego lotu, więc postanowiliśmy je wykorzystać na szybkie zwiedzenie Faro. Uciekł nam autobus o dosłownie 2 minuty, a następny był dopiero za godzinę więc wzięliśmy TAXI, co nie okazało się takie złe. Za kurs zapłaciliśmy 12euro – dla porównania autobus przy 4 osobach wychodził 8euro. Faro szału nie zrobiło, w sumie wiedzieliśmy już, że nie musimy się do niego spieszyć ostatniego dnia. Zrobiliśmy sobie około 2-godzinny spacer po mieście oraz obiadek w porcie i wróciliśmy na lotnisko. Stamtąd wspomniany już lot do Porto – 45 minut i około 21:30 jesteśmy na miejscu. Tutaj na lotnisku trochę zamieszania z biletami na metro. Nie można za nie płacić kartą, nie można zapłacić gotówką w nominałach powyżej 10euro… Ostatecznie udało nam się kupić je w informacji turystycznej, tutaj również płatność tylko gotówką, ale przynajmniej mieli jak wydać z 50 euro. Koszt biletu z lotniska do centrum Porto to 1,8euro. Zatrzymaliśmy się w hotelu Estoril w samym centrum przy deptaku. Hotel bardzo przyjemny, pokoje dużo ładniejsze niż na zdjęciach, nasz wyglądał na świeżo wyremontowany. Koszt pokoju 4-osobowego za 3 noce to 550zł, czyli około 45zł za noc od osoby. W hotelu byliśmy około godziny 23, więc zdążyliśmy już tylko odwiedzić poblisku PUB, który baaardzo polecamy. Narodowe piwko Portugalczyków – SUPER BOCK - w butelkach 0,2l kosztuje tam 0,5euro. Do tego różnego rodzaju portugalskie przekąski w cenach od około 0,5euro do 2euro za sztukę. Bardzo fajne miejsce, wielu młodych ludzi, no i cena piwka – mniej niż w sklepie ;-) Kilka piwek i przekąsek na kolację i po północy padliśmy ze zmęczenia w hotelu. Pub mieści się na ulicy: Travessa de Cedofeita i na prawdę warto go odwiedzić, nie tylko ze względu na cenę piwa, choć i ta jest bezkonkurencyjna. Piwko 0,2 w butelce za 50centów, nigdzie indziej poniżej 1EUR go nie było, a w większości miejsc 1,5EUR i to z kranu, a nie w butelkach ;)

30.04 – wtorek:

Rozpoczynamy zwiedzanie Porto. Z racji tego, że mieszkaliśmy w centrum zrezygnowaliśmy z komunikacji publicznej i postawiliśmy na nogi :) Był to dobry wybór – wszystko co chcieliśmy zobaczyć było w zasięgu naszym zasięgu, w sumie nawet gdybyśmy chcieli jeździć to nie miałoby to sensu, bo w zasadzie co chwilę warto było się zatrzymać.
Pierwsze co to śniadanko w jednej z ‘miliarda’ kawiarenek tuż obok naszego hotelu. Za 10euro najedliśmy się wszyscy do próbując portugalskich przysmaków w tym najpopularniejszych Pasteis De Nata oraz kawa z mlekiem zwana tam Galao.

Image

Hotel znajdował się przy ulicy Rua de Cedofeita – jest do deptak, bardzo fajna miejscówka jako punkt wypadowy do zwiedzania Porto. Do rzeki około kilometr, po drodze wiele ciekawych miejsc, a około 150m od hotelu wspomniany już pub z SUPER BOCKiem za 50centów :D a kawałek dalej kilka studenckich pubów, ale tam już po 1EUR ;-)

Po śniadaniu spacer w stronę dzielnicy Vila Nova de Gaia i mostu Ponte de D. Luís. Po drodze zatrzymywaliśmy się kilkukrotnie w: kilku kościołach (między innymi: Santo Ildefonso, Igreja dos Congregados), wieży widokowej (Clérigos - Igreja e Torre dos Clérigos), Kadetre Se, słynnym dworcu itp., chyba nie ma sensu tutaj wszystkiego wymieniać, poniżej kilka zdjęć:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W końcu dotarliśmy na most Ponte de D. Luís i w jego okolicach spędziliśmy trochę więcej czasu:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Następnie zeszliśmy okrężną drogą w dół i zrobiliśmy sobie wycieczkę wzdłuż rzeki od mostu aż do oceanu. Po drodze obiadek (staraliśmy się żywić w lokalnych knajpkach, nawet nie z oszczędności, ale chyba tylko tam dało się spróbować lokalnych dań z prawdziwego zdarzenia. No, a i ceny były dużo niższe. Minusem zazwyczaj jest tylko portugalskie menu, jednak nam to nie przeszkadzało, ponieważ listę rzeczy do spróbowania mieliśmy właśnie w tym języku ;-)) Po obiedzie odwiedziliśmy jeszcze Kościół Świętego Franciszka, którego ołtarz jest cały rzeźbiony i pozłacany. Rzeźby robią wrażenie, jednak całość nie jest zbyt dobrze zakonserwowana, a wręcz dość podniszczona. Następnie podziemia kościoła to cmentarz. Wg przewodnika do XIV wieku w Portugalii nie było cmentarzy, tylko właśnie ludzi chowano w kryptach pod kościołami. Widok robi wrażenie, chodzi się po podłodze, na której są drewniane klapy I numery, również w ścianach są grobowce. Jest kilka miejsc z przeszkloną podłogą, gdzie widać ludzkie kości… Tego się w ogólnie nie spodziewaliśmy więc na nas zrobiło to dość duże wrażenie.

Image

Image

Po wizycie w tym kościele, kolejne już piwko w knajpce przy rzece i skorzystaliśmy z zabytkowego tramwaju (2EUR od osoby), który podwiózł nas pod samo wybrzeże oceanu.

Image

Image

Image

Image

Tam pokręciliśmy się z 2 godzinki i już na nogach wróciliśmy do hotelu (trasa około 5km). Od oceanu szliśmy wzdłuż rzeki i za pierwszym mostem odbiliśmy w lewo i przez miasto, pod górkę i po schodach doszliśmy do hotelu, po drodze odwiedzając kilka studenckich pubów oraz tradycyjnie nasz ulubiony pub ;-)

1.05 – środa: Kolejny dzień, jak się okazało w Portugalii też święto, więc wiele punktów zamkniętych… Pierwsze co udaliśmy się do słynnej księgarni i tu właśnie dowiedzieliśmy się o owym święcie – księgarnia zamknięta. Idziemy dalej, kolejny cel to słynny bazarek no i tutaj również zamknięte. No ale nie poddajemy się i idziemy dalej, po drodze zahaczyliśmy między innymi o słynną Majestic Cafe, gdzie wypiliśmy kawkę i ruszyliśmy dalej.

Image

Image

Image

Głównym celem tego dnia były winnice po drugiej stronie rzeki. Tutaj było trochę zamieszania, bo na forum naczytałem się, że najlepsze piwnice, np.: Croft są daleko i wysoko. Okazuje się jednak, że są w zasadzie w promieniu kilkuset (może 200-300) metrów od rzeki. My dostaliśmy się do nich trochę okrężną drogą – weszliśmy na górę, a później schodziliśmy w dół w stronę winnic.

Pierwszą, którą mieliśmy odwiedzić był Sandeman – niestety zamknięty.

Image

Kawałek dalej trafiliśmy do Croft’a, który od samego początku był na liście i tu na szczęście otwarte. Pół godzinki czekania na angielskiego przewodnika. Samo zwiedzanie winnicy darmowe. Degustacje płatne – 3 wina 3 EUR. Wybraliśmy opcję z degustacją. Na początek przed oprowadzaniem każdy dostał po 2 lampki: różowego i czerwonego Porto, a po zwiedzaniu jedną białego. Ja ogólnie wina nie lubię, ale Porto bardzo przypadło mi do gustu – przesłodkie ;-)
Samo zwiedzanie piwnic ciekawe, trwało około 30-40minut, ciekawie opowiedziane, bez zanudzania.

Image

Image

Image

Image

Po wizycie w Crofcie tuz za rogiem zauważyliśmy Offley’a do którego również postanowiliśmy wejść. Tutaj było kilka opcji każda ze zwiedzaniem, najtańsza 3 EUR za zwiedzanie + 2 lampki winka, kolejna za 4 EUR za 3 lampki wina i najdroższa za 12EURO - 3 lampki w tym jedna dowolnego wybranego wina z tych najdroższych. Wybraliśmy opcję za 4 EUR, czyli 3 lampki wina. Sama piwnica, chyba nawet fajniejsza, dużo większa. Co do przewodnika w sumie 90% mówił o tym samym co w Crofcie, czyli gdzie i jak zbiera się winogrono, jak wyrabia się wino, o sposobie robienia, przechowywania poszczególnych rodzajów itp. ;-) No i po tym spacerku degustacja win. Tym razem dwa czerwone (w tym jedno 10letnie) i jedno białe. Offley (przynajmniej wg jego pracowników) uchodzi za ekskluzywną winnicę.

Image

Image

Image

W trakcie zwiedzania można było zobaczyć wielkie zdjęcie gór, w których są plantacje winogrona i winiarnie – niektóre również dostępne dla turystów. Jest to około 120km od Porto, chcieliśmy nawet tam pojechać, jednak ostatecznie nie udało nam się to ze względu na zbyt napięty grafik, a także fakt, ze trzeba było w sumie odbijać w drugą stronę, by tam dojechać. Po wizycie w tych dwóch winiarniach udaliśmy się na obiadek przy rzece, a następnie w planie był rejs statkiem po rzece, jednak nie wiadomo dlaczego statki pływają tylko do godziny 18, a my byliśmy tam o 18:30… Trochę dziwne, gdyż na forum ktoś polecał mi rejs wieczorem, ale widocznie maj to jeszcze nie sezon… ;/

Image

Resztę wieczoru spędziliśmy włócząc się po Porto, odwiedziliśmy studenckie puby, a na koniec tradycyjnie pub blisko naszego hotelu ;-)

Image

Image

Image

2.05 – czwartek:

Tego dnia wymeldowaliśmy się z hotelu w Porto i ruszyliśmy w stronę Lizbony, mieliśmy zarezerwowany samochód na resztę pobytu. Tak więc pobudka o 7 rano i ja z bratem udaliśmy się metrem na lotnisko, żeby odebrać samochód. Zarezerwowałem przez ECR, samochód klasa Intermediate (tak to widocznie nazywają, bo nie było możliwości wyboru Compacta). Ze względu na to, iż braliśmy opcję one-way (wypożyczenie w Porto, a oddawaliśmy w Faro) przydzielono nam wypożyczalnię Europcar, gdzie opcja one-way dla wynajmu powyżej 3 dni jest darmowa. Inne wypożyczalnie byłyby nieco tańsze (około 100zł na całym wynajmie), ale za opcję one-way chciały po 400-600zł dopłaty. Ostatecznie koszt wynajmu samochodu na 4 dni wyniósł 500zł. Na miejscu otrzymaliśmy Renault Megane KOMBI z bardzo dobrym wyposażeniem. Dodatkowym atutem był silnik diesel (1,5DCI 110KM), którego nie rezerwowaliśmy, a i tak dostaliśmy, więc duży +. Odbiór bezproblemowy, samochód z 2011 roku, w bardzo dobrym stanie (45 000km przebiegu).

Image

Ruszyliśmy do hotelu po nasze bagaże i resztę ekipy, która w międzyczasie nas spakowała i kupiła śniadanko na drogę (tradycyjnie w kawiarence obok hotelu), no i w drogę. Tutaj pojawił się pierwszy zgrzyt :D Ten dzień był dniem w zasadzie kompletnie nie zaplanowanym, głównym celem było przemieszczenie się do Lizbony, a co po drodze mieliśmy ustalić na miejscu. Opcji było kilka: Fatima, ale odrzuciliśmy ją w pierwszej kolejności, kolejną z nich była też Coimbra, ale opcja upadła, sam nie wiem dlaczego, kolejną opcją były góry i winiarnia Sandemana, ale tak opcja też upadła, ze względu na odległość i zupełnie inny kierunek. Ostatecznie zdecydowaliśmy się pojechać po prostu do Lizbony lokalnymi drogami wzdłuż wybrzeża i zwiedzić po drodze różne plaże – nic konkretnego po prostu widoczki ;) Jechaliśmy między innymi przez: Espinho, Furadouro, Aveiro (Praia de Barra i Praia de Costa Nova), Figueira da Foz, S. Pedro de Moel (suuuper), Nazare, Peniche – widoczki na prawdę super – polecam każdemu.

Kilka zdjęć zrobionych po drodze:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Pewnie Coimbra tez byłaby super, jednak w jeden dzień nie dało się ogarnąć wszystkiego. Do Lizbony ostatecznie dotarliśmy około godziny 23 i trafiliśmy na ogromne korki, związane z wygranym przez Benfice tego dnia meczem. Baaardzo fajna atmosfera, całe miasto zakorkowane, wszyscy na klaksonach, wszystko ładnie-pięknie, ale musieliśmy przed północą dotrzeć do naszego hostelu. Ostatecznie po małych zawirowaniach udało się. Hostel nazywał się Refuge. Mogę go szczerze polecić, samo centrum Lizbony, bardzo miły właściciel, pokoje czyste, ładnie urządzone. Za 4-osobowy pokój na dwie noce zapłaciliśmy 90EUR. W cenie mieliśmy też śniadanko. Tego dnia zrobiliśmy sobie tylko jeszcze spacer po okolicy i wróciliśmy spać, bo padaliśmy ze zmęczenia.

3.05 – piątek:

Rano pogadaliśmy z właścicielem hostelu, który wyjaśnił nam wszystko co i jak. Z racji tego, że planowaliśmy jeden dzień w Lizbonie, a drugi w okolicach, a w Lizbonie parking są płatne od poniedziałku do piątku stwierdziliśmy, że aby nie płacić za parking, pojedziemy w okolice w piątek, a w sobotę samochód będzie już parkował za darmo więc wtedy zwiedzimy Lizbonę ;-) Parkingu w Lizbonie do tanich nie należą, za dzień trzeba zapłacić około 15-20EUR, do tego nie można wrzucić do parkomatu więcej niż na 4-5 godzin… Jest jeszcze opcja, że na większości ulic stoi sobie ‘Pan’ :D który stoi tam cały dzień i rano daje mu się 5EUR i wskazuje swój samochód i jak idą parkingowi, to wrzuca 20centów do parkomatu i wkłada za szybkę. Taki ich sposób na zarobek, podobno popularny w wielu europejskich miastach, ja spotkałem się pierwszy raz, choć ostatecznie tej metody nie testowaliśmy.
Wracając do tematu po śniadaniu wyruszyliśmy. Głównym celem była Sintra i okolice. Jednak na samym początku udaliśmy się na przylądek Cabo Da Roca – najdalej wysunięty na zachód punkt kontynentalnej Europy. Trafiliśmy na idealne warunki pogodowe, to znaczy na początku byliśmy praktycznie w chmurach, ale w ciągu godzinki chmury sobie uciekły i był przepiękny widok. Spędziliśmy tam około 2 godzinki – jest to miejsce obowiązkowe podczas wizyty w okolicach Lizbony.

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (19)

andi 2 czerwca 2013 09:51 Odpowiedz
Bardzo fajna i rzeczowa relacja :)
gaszpar 2 czerwca 2013 09:53 Odpowiedz
Super wypad i super relacja. Takie lubię bo przydają się przy planowaniu wypraw :)
mixer 2 czerwca 2013 11:11 Odpowiedz
Tak jak lubię - dużo zdjęć popartych opisami :)
dd89 2 czerwca 2013 11:11 Odpowiedz
Fajnie napisane. :-) I super zrobiony ten wstępny filmik z trasą!
pawelyop 2 czerwca 2013 14:25 Odpowiedz
Super wyprawa, poza tym miło obejrzeć na zdjęciach miejsca, w których było się nie raz.. :D a do tego bardzo dobra relacja - krótkie, zwięzłe i opisy wzbogacone zdjęciami.
astrid 2 czerwca 2013 19:26 Odpowiedz
Bardzo ciekawa relacja. W Algarve byłam, więc miło czytając powspominać, a na północ pewnie się kiedyś wybiorę :)
alison 2 czerwca 2013 23:21 Odpowiedz
Super relacja, fajnie napisane. Ciekawe wskazówki, napewno z wielu skorzystamy :)
vamamama 11 czerwca 2013 20:35 Odpowiedz
za auto placiles kartą kredytową?
szymonpoznan1 11 czerwca 2013 21:19 Odpowiedz
vamamama napisał:za auto placiles kartą kredytową?Tak, a dlaczego pytasz?
vamamama 11 czerwca 2013 21:37 Odpowiedz
a tak, bo kolezanka sie wybiera i ma w planach wynajem auta ale brak karty; ja kiedys placilam za rent debetową, zastanawiam się czy jeszcze je gdzies akceptują;
szymonpoznan1 11 czerwca 2013 21:59 Odpowiedz
Wszystko raczej kwestią dogadania, poza tym pewnie trzeba będzie wykupić ubezpieczenie pełne w wypożyczalni. Dla porównania, ja brałem samochód przez ECR, gdzie przydzielono mi Europcara i ubezpieczenie bezpośrednio w wypożyczalni to około 70zł/dzień, przez ECR około 35zł dziennie, a przez zewnętrznego ubezpieczyciela dałem 16zł dziennie... No, a jeśli uda się bez wykupywania ubezpieczenia w wypożyczalni to trzeba mieć kwotę gwarancji na koncie, a z tego co czytałem przed wyjazdem w Portugalii są jedne z największych stawek kaucji w Europie.Ja sam podczas rezerwacji w ECR dostałem info, że będzie to 2600eur, na miejscu okazało się jednak, że odpowiadam do kwoty 1600eur, ale zablokowali tylko 500eur... Mimo wszystko jednak trzeba było się liczyć, że może być potrzebne nawet 2600...
svitkona 12 czerwca 2014 10:40 Odpowiedz
Tak tylko dodam, że ceny przejazdów w Lizbonie to 1,40 EUR za metro, 1,40 EUR przy płaceniu kartą viva viagem lub 1,80 EUR u kierowcy gotówką za autobus i 2,85 EUR za tramwaj. Bilety jednorazowe ważne są przez godzinę. Bilet całodobowy rzeczywiście kosztuje 6 EUR, ale jeśli ma się w planach zwiedzanie i poruszanie się komunikacją miejską najlepiej jest skorzystać z LisboaCard - 24h 18,50 EUR, 48h 31,50 EUR, 72h 39 EUR. Może się wydawać sporo, ale same wejścia do państwowych zabytków jak Torre de Belém czy Mosteiro dos Jerónimos i któregoś z muzeów są drogie, a w ramach LisboaCard można do nich wejść za darmo.
jacob94 12 czerwca 2014 10:51 Odpowiedz
coś się stało ze zdjęciami :(
szymonpoznan1 12 czerwca 2014 11:05 Odpowiedz
Już wróciły. Zapomniałem że Imageshack zrobił się teraz płatny i jak konto jest nieopłacone to fotki znikają. Ale już powinno być wszystko widać ;)
jacakatowice1 12 czerwca 2014 12:05 Odpowiedz
Przyjemnie się czytało.Ja też całkiem przypadkowo trafiľem na te łódeczki z Lagos, do okolicznych skał, przybierających ciekawe kształty. Każda posiada swoją nazwę. "Serce", "Żyrafa" itp. I faktycznie są podobne. Koniecznie trzeba zaliczyć, nie żałując tych kilkunastu euro. Chyba pominęliście po drodze ciekawe i warte obejrzenia miasteczko Albufeira.Bardzo urokliwe. I drugie Loule. Ale to już kawałeczek od wybrzeża. Jest tam ok100 letnia hala targowa. Można kupić w dobrej cenie wszelakie lokalne produkty i zobaczyć oraz nabyć, wszystko co pływa tam w morzu.
szymonpoznan1 12 czerwca 2014 12:13 Odpowiedz
Jak zapewne widzisz całe Algarve zrobiliśmy dość pobieżnie, w zasadzie spędziliśmy tam kilka godzin. Ale w tydzień nie da zrobić się wszystkiego, a tylko tyle czasu mieliśmy. Plan był taki żeby odwiedzić Porto i Lizbonę po 2-3dni, a na Algarve tylko 'rzucić okiem'. Nie zwiedzaliśmy tam nic poza kilkoma plażami.Wiem, że to niewiele, ale dzięki temu już wiem, że kiedyś polecę na tydzień a najlepiej dwa już tylko na samo wybrzeże.
jacakatowice1 12 czerwca 2014 12:21 Odpowiedz
Wszystko rozumiem.Zwróciłem uwagę na te 2 miasteczka, żeby inni dysponujący autem i większą ilością czasu ,mogli rozważyć odwiedzenie ich.Ja miałem auto przez tydzień tylko na Algarve, więc objechałem tam wszystko.Za to Porto i Lizbona dopiero przede mną.Dlatego Twoja relacja będzie jak znalazł.Już ją drukuję :D . Dzięki.
taledka 10 lipca 2014 14:40 Odpowiedz
svitkona napisał:Tak tylko dodam, że ceny przejazdów w Lizbonie to 1,40 EUR za metro, 1,40 EUR przy płaceniu kartą viva viagem lub 1,80 EUR u kierowcy gotówką za autobus i 2,85 EUR za tramwaj. Bilety jednorazowe ważne są przez godzinę. Bilet całodobowy rzeczywiście kosztuje 6 EUR, ale jeśli ma się w planach zwiedzanie i poruszanie się komunikacją miejską najlepiej jest skorzystać z LisboaCard - 24h 18,50 EUR, 48h 31,50 EUR, 72h 39 EUR. Może się wydawać sporo, ale same wejścia do państwowych zabytków jak Torre de Belém czy Mosteiro dos Jerónimos i któregoś z muzeów są drogie, a w ramach LisboaCard można do nich wejść za darmo.Svitkona,a korzystałaś z tej LisboaCard? Tak czytam jej regulamin i nie wiem czy dobrze rozumiem, że po upłynięciu terminu 24h, 48h czy 72h nadal na transport obowiązują zniżki przez cały czas pobytu ? (wcześniej ten transport jest po prostu w cenie).My będziemy w Lizbonie +okolice dwa tygodnie, więc dla nas mogłaby być dłuższa nawet niż 72h ;) bo inaczej zwiedzanie tych muzeów będziemy ściśniać w czasie żeby jak najwięcej z karty "wydusić" :D
gucio 5 września 2014 13:21 Odpowiedz
Dzieki za wskazówki i rady.Planuje wyjazd wiec się przydadzą.Pozdrawiam